wtorek, 12 lutego 2013

Leniny wszystkich epok, łączcie się | uwazamrze.pl

Leniny wszystkich epok, łączcie się | uwazamrze.pl

Leniny wszystkich epok, łączcie się

Andrzej Urbański 10-02-2013, ostatnia aktualizacja 10-02-2013 15:00
  •              Stocznia w Gdańsku przeszła do historii nie dlatego, że wodowała,          ale dlatego, że obalała. I to nie byle kogo, ale właśnie Lenina.


     Jakiś czas temu władza powiesiła na stoczniowej bramie w mieście Gdańsku dumny napis „im. Lenina", co rozeźliło ludzi „Solidarności", którzy napis palnikami zbezcześcili i wycięli. Wkurzona władza skierowała więc wnioski do prokuratury, a policja naszła związkowców w ich siedzibie, aby wreszcie uregulować historyczne rachunki krzywd i odzyskać stosowne metalowe litery. 
To wszystko nie działo się w czasach Stalina, kiedy „Lenina" przybito do bramy, ani w epoce Gierka, kiedy stoczniowcy po raz pierwszy publicznie pokazali wała władzy, ani za Jaruzela, kiedy do obrony „Lenina" rzucono czołgi i uzbrojone w kałachy hordy. Historia z napisem dzieje się w epoce Tuska i jego wiernych pretorian rządzących biednym nadmorskim ludem. „I to by było na tyle", jak mawiał profesor Stanisławski, szczególnie że prokuratura umorzyła postępowanie, uznając, że stoczniowcy nie popełnili przestępstwa, odcinając i bezczeszcząc. Byłoby, gdyby nie „Wyborcza", która uznała, że to skandal, gwałt na świętym prawie własności i chamstwo, aby jacyś bliżej nieznani na Czerskiej robole, decydowali, co będzie wisiało na historycznej bramie. 

    Komentarz „Wyborczej" w tej sprawie zasługuje na pamięć potomnych, gdyż – o zgrozo – „sposób rozumienia historii przez związkowców jest nie mniej ważny niż wola właściciela obiektu, czyli władz Gdańska". A najgorsze, że „Teraz związkowcy, uzbrojeni w tę świadomość przez prokuraturę, Lenina nie zaakceptują już pod żadnym pozorem". Kto redaktora uczył historii? Kto zapomniał mu powiedzieć, że robotnicy nie przerazili się w kwestii Lenina ani czołgów, ani Jaruzela i jego kohort, ani nawet Moskwy i Breżniewa? Jakim cudem nie zauważył, że ci sami ludzie czas jakiś temu wzięli udział w obaleniu systemu, który Lenin stworzył i którego był symbolem do dni jego, sowietyzmu, ostatnich? Kto więc owo umysłowe myślątko wpuścił na łamy i wyposażył w moc głoszenia tych kuriozalnych tez? Kto komu pomieszał i przestawił? I dlaczego Biuro Polityczne nie przywołało do porządku? Przecież „centralizm demokratyczny" wyklucza w zasadzie, aby ktoś poza centralą przy Czerskiej „uzbrajał w świadomość" kogokolwiek. I ten wielki żal, lament, rozpacz kosmiczna, że ludzie „Lenina nie zaakceptują już pod żadnym pozorem". O jojoj, o rety, co za myślozbrodnia. I wreszcie dlaczego z kodeksu karnego zniknął wiekopomny paragraf o obrażaniu wodza rewolucji i narażaniu na szwank naszych sojuszy z Sowietami? Przecież gdyby pozostały, prokuratura musiałaby wsadzić nieposłusznych roboli do więźnia na kilka lat bez wyroku. 

     W jakim to znękanym nadmiernym myśleniem umyśle powstała idea rekonstrukcji Lenina na stoczniowej bramie, nie wiadomo. Umysł to musi być wyjątkowo wybitny, geniusz na nasze możliwości i warunki, twór pochodzący ewidentnie z czasów Stanisława Barei, jednym słowem postać zasługująca na upublicznienie i upamiętnienie. Proponuję, aby go trzymać w formalinie obok pana Adamowicza i Lenina i pokazywać przyjezdnym za ciężkie euro od sztuki. Bo przecież jeżeli chodzi o prawdziwą historię, to dla stoczni niepomiernie ważniejszy byłby Ferdinand Schichau, w którego dokach stworzono pierwszy niemiecki dredonod „Baden", a potem powstał „Graf Spee" i cała masa nowoczesnych U-Bootów. Zdecydowanie ładniejsza od pierwszego bolszewika byłaby zaś nazwa „Kaiserliche Werft", widniejąca na stoczni od 1844 r. 
Rzecz w tym jednak, że stocznia przeszła do światowej historii nie dlatego, że wodowoła, ale dlatego, że obalała. I to nie byle kogo, ale właśnie Lenina. I cały ten potworny twór, który z bezlitosną siłą i terrorem stworzył. Nie dlatego świat wie o istnieniu Wałęsy, że się z komunistami dogadywał, ale że ich spuścił po rynnie w wieczystą niepamięć. A nie zrobiłby tego, gdyby nie stanęli za nim najpierw stoczniowcy, a potem miliony innych. Sam na sam ze sobą Wałęsa mógłby się do dzisiaj bawić wielkim długopisem w jakiejś zapomnianej dziurze.

      Lenin znów dzieli Polaków, a jego wrogowie jątrzą i śmią mieć jakieś własne zdanie
Dożyliśmy więc czasów, kiedy Lenin znowu dzieli Polaków, a jego wrogowie jątrzą i śmią mieć jakieś własne zdanie, co zasługuje na potępienie wszystkich oświeconych i postępowych sił na świecie. 
Oczyma duszy już widzę te wiece na Times Square, na Polach Elizejskich i głównych placach w Moskwie i Berlinie. Masy z czerwonymi flagami, portretami Wodza i egzemplarzami „Gazety" protestują przeciwko polskim wichrzycielom, Kontrrewolucjonistom, obalaczom sowieckiej władzy... I jednym wielki głosem skandują, że domagają się uświęcenia, uwznioślenia i przywrócenia ich patrona na właściwym miejscu nad historyczną bramą. A jego wrogów niech spotka zasłużona kara, czego osobiście już dopilnuje słynny znawca stalinowskich metod, sędzia Tuleya. On też napisze stosowne uzasadnienie, które przeczytamy na pierwszej stronie naszej najważniejszej „Gazety".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz