wtorek, 12 lutego 2013

Wszystkie odloty Adama Michnika | uwazamrze.pl

Wszystkie odloty Adama Michnika | uwazamrze.pl

Wszystkie odloty Adama Michnika

Marcin Hałaś 10-02-2013, ostatnia aktualizacja 10-02-2013 15:00
źródło: Forum
autor: Marek Lapis  

         Adam Michnik próbuje wracać, ale wraca tylko jako klown. Jego teksty już dawno przestały odwoływać ministrów, ba, nie trafiają nawet do przeglądów prasy w większości mediów.  


    Putin przypomina mi Jarosława Kaczyńskiego: podobna bezwzględność, cyniczna zdolność do okrucieństwa, upodobanie we władzy" – ogłosił niedawno redaktor naczelny „Gazety Wyborczej". Tego typu stwierdzenia młodzież podsumowuje powiedzeniem: „Ciekawe, jakie zioło jarał i gdzie można to kupić".



  •     Czytając najnowsze teksty publicystyczne Adama Michnika, można odnieść wrażenie, że redaktor naczelny „Gazety Wyborczej" odleciał w kosmos własnych wyobrażeń. Jednak tak naprawdę rzeczywistość jest dla niego jeszcze bardziej brutalna: Michnik coraz szybciej odlatuje na margines publicznej debaty. Opublikowana kilkanaście dni temu korespondencja Adama Michnika i Michaiła Chodorkowskiego nie pozostawia wątpliwości, że trzeźwość ocen łatwiej zachować, siedząc w rosyjskiej kolonii karnej, niż ciesząc się niczym nieskrępowaną wolnością w III RP.  


   Aktywność Adama Michnika jako samozwańczego demiurga polskiej sceny politycznej, działalność Michnika w roli „wielkiego rozdającego", wyznaczającego tory myślenia „statystycznego polskiego inteligenta" oraz jego (Michnika) wpływ na społeczno-polityczną rzeczywistość w naszym kraju zostały już dokładnie opisane i zdiagnozowane. Dość odwołać się chociażby do książki tak podstawowej jak „Michnikowszczyzna. Zapis choroby" Rafała Ziemkiewicza. Równie dokładnie wskazany został moment, w którym Michnik spadł z piedestału: cezurę stanowiła tzw. afera Rywina i przesłuchania przed parlamentarną komisją powołaną do jej zbadania. Zapewne powoli czas na appendix do dzieła Ziemkiewicza: Kronikę rekonwalescencji.  


Dziś Michnik próbuje powracać, ale wraca już tylko jako klown. Tutaj uwaga: znane jest upodobanie szefa „Wyborczej" do odpowiadania polemistom pozwami sądowymi. Zatem wytłumaczę, aby nie było wątpliwości, że jest to publicystyczna opinia, a nie naruszenie dóbr osobistych. Otóż klown to figura, która rozśmiesza; czasami w taki sposób, że widzowi opadają ręce. Kiedy Adam Michnik pisze, że Władimir Putin przypomina mu Jarosława Kaczyńskiego (w takiej właśnie kolejności), a PiS – Komunistyczną Partię Polski, czuję się jak na występie klowna, celującego w absurdalnym slapsticu. Właściwie powinienem się śmiać, ale wobec poczucia bezsensu opowiedzianych dowcipów – opadają ręce.      


Certyfikat Kiszczaka    

    Adam Michnik lubił się odwoływać do Zbigniewa Herberta, zdarza mu się to nadal, chociaż w kwestiach ideowych Książę Poetów nader ostro podsumował redaktora „Wyborczej" („Michnik to intelektualny oszust"). Jest taki tekst Zbigniewa Herberta zatytułowany „Stary Prometeusz". Według niektórych polonistów autor „Raportu z oblężonego miasta" ezopowo poświęcił ten liryk prozą Władysławowi Gomułce. Najlepsi monografiści Herberta (jak Bohdan Urbankowski) interpretacji takiej nie podzielają. Nie wiemy zatem, czy pisząc „Starego Prometeusza", Herbert rzeczywiście myślał o Gomułce, wydaje się jednak pewne, że pointę tego wiersza można obecnie odnieść do Adama Michnika: „Prometeusz śmieje się cicho. Jest to teraz jego jedyny sposób wyrażenia niezgody na świat". Ten cytat wymaga dwóch komentarzy: po pierwsze, w ujęciu Herberta stary Tytan nie jawi się bynajmniej jako postać jednoznacznie pozytywna, albowiem „na ścianie wypchany orzeł i list dziękczynny tyrana Kaukazu, któremu dzięki wynalazkowi Prometeusza udało się spalić zbuntowane miasto". Od kogo papier mógłby powiesić nad kominkiem Adam Michnik? Podziękowania Czesława Kiszczaka za wystawienie świadectwa honoru? Po drugie: do obecnej postawy Michnika od słów „śmieje się cicho" bardziej pasowałoby „chichocze". To chichot tyleż nienawistny, co bezsilny.

      Zapewne największym upokorzeniem, jakie przełknąć musi Adam Michnik, jest fakt, że jego teksty przestały już być faktami społeczno-medialnymi. Nie są w stanie odwoływać ministrów, kreować nowych wydarzeń (bądź chociażby fantasmagorii) politycznych, co więcej – nie trafiają nawet do „przeglądów prasy" w większości mediów. Michnik musi się pogodzić z sytuacją, kiedy jego opinia jest tylko jednym z wielu głosów, co więcej – głosów mniej liczących się niż analizy Jadwigi Staniszkis, Zdzisława Krasnodębskiego albo Andrzeja Zybertowicza. Bo jeżeli wymieniona trójka stara się w swoich komentarzach i diagnozach elastycznie reagować na zmieniającą się rzeczywistość – odczytywać ją oraz interpretować, to Adam Michnik pozostaje już tylko przewidywalny  – do mdłości.

Obsesyjne pragnienie zemsty  

       Michnik pragnie zemsty na autorze swego upadku – Jarosławie Kaczyńskim, wydaje się, że jest to dziś podstawowe paliwo jego działalności. I znów, z ostrożności procesowej, wyjaśnijmy te sformułowania. Autor upadku – czyli człowiek, dzięki którego działalności koncepcja Polski i jej rozwoju, jaka od dawna prezentowana jest na łamach „Gazety Wyborczej", przestała być tak dominująca, że niemal jedyna. Pojawiła się w życiu politycznym inna, atrakcyjna i przekonująca wizja Polski opartej na etosie chrześcijańsko-niepodległościowym, która będzie przyciągać coraz więcej zwolenników, bez względu na to, jakich określeń (np. „sekta smoleńska", „lud smoleński") użyje wobec nich „GW". Zemsta, jaką uprawia Michnik, to zemsta publicystyczna, polegająca na obsesyjnym przyrównywaniu swego oponenta do najgorszych wzorców i postaw; nosi więc cechy działalności kompensacyjnej. Zapewne jakąś cezurą w tym zakresie był ułożony przez Michnika w czerwcu 2008 r. „spis wrogów", zatytułowany „A to moje typy:". Ta publikacja nawiązywała do felietonu Stefana Kisielwskiego z roku 1984, który swoją wypowiedź ograniczył jedynie do listy nazwisk – ludzi szczególnie „wrednie" zaangażowanych w ówczesną machinę komunistycznej propagandy. Zabieg taki był genialnym wydrwieniem cenzury, która wykreśliłaby każdą krytyczną uwagę o personach z „listy Kisiela".

       Na liście Michnika znaleźli się m.in.: Jarosław Gowin, Jarosław Kaczyński, Janusz Kurtyka, Antoni Macierewicz, Ryszard Legutko, o. Tadeusz Rydzyk, Jadwiga Staniszkis, Tomasz Terlikowski, Jacek Trznadel, Zbigniew Ziobro, Andrzej Zybertowicz. Nie da się ukryć, że „osobistym wrogiem Michnika nr 1" (w sensie ideowym) był, jest i pozostanie Jarosław Kaczyński. Niechęć do niego jest tak wielka, że atakując Kaczyńskiego, Michnik najczęściej „odlatuje w kosmos". I to w dalekie rejony innych galaktyk. W opublikowanych niedawno listach do Chodorkowskiego naczelny „Wyborczej" napisał: „Natomiast Putin przypomina mi Jarosława Kaczyńskiego: podobna bezwzględność, cyniczna zdolność do okrucieństwa, upodobanie we władzy". Ciekawe, jakie zadośćuczynienie wygrałby przed sądem prawnik Agory mecenas Piotr Rogowski, gdyby postanowił zmienić pracodawcę i reprezentować racje prezesa Prawa i Sprawiedliwości, uznając, że słowa „cyniczna zdolność do okrucieństwa" naruszają dobra osobiste powoda? Taka konstrukcja intelektualna: Putin przypomina Kaczyńskiego, to już nie tylko jawny absurd, to znacznie więcej: błazeństwo, które trudno nawet wytłumaczyć zaślepieniem. Michnik pisze do człowieka, który w kolonii karnej znalazł się – pozbawiony całego majątku – w Rosji Putina i za sprawą systemu firmowanego przez Władimira Władimirowicza. Ile osób trafiło do kolonii karnej na wieloletnie więzienie w Polsce Kaczyńskiego? Oczywiście można brnąć w populistyczne brednie á la Kutz czy Kalisz i twierdzić, że Blida to „prawie jak Politkowska", niemniej warto pamiętać, że wszystkie postępowania prowadzone przez prokuraturę „w Polsce Tuska" w sprawie działań organów państwa pod rządami Jarosława Kaczyńskiego skończyły się umorzeniami.

Zaplątany w komunizm  

     Odlot kolejny: „Jak posłuchać Jarosława Kaczyńskiego i Leszka Millera, analizować ich sposób mówienia, język, to Miller jest opozycyjnym politykiem w demokratycznym kraju. A Kaczyński to jest KPP-owiec! Cokolwiek by zrobił rząd Kwiatkowskiego, Sławoja-Składkowskiego, Prystora czy Narutowicza – było dla KPP bez znaczenia; komuniści i tak mówili, że to wszystko jest nasilający się wyzysk klasy robotniczej i ludu pracującego miast i wsi. Oni państwo odrzucali a limine. Dzisiaj jest to logika PiS-u – czeka na katastrofę państwa, nie chce przyłożyć ręki, by cokolwiek zmieniło się w Polsce na lepsze" – peroruje Michnik w wywiadzie zatytułowanym „Ile wolności dać przeciwnikowi". W całym tym wywodzie znajdziemy ciekawy element: oto Michnik jednym zdaniem zdemolował cały mit KPP, na jaki od 1956 r. pracowały pokolenia propagandzistów: nie tylko partyjnych. W tym ujęciu członkowie KPP byli „dobrymi komunistami": idealistami, którzy nie ulegli „wypaczeniom" ani „kultowi jednostki", ich działania wynikały zaś ze szlachetnych oraz idealistycznych motywacji. Taka wizja wywiedziona została z faktu, że część działaczy KPP była represjonowana w czasach stalinowskich czystek. Po drodze pomijano kardynalną zasadę: śmierć z rąk gangsterskich nie jest automatyczną przepustką do rehabilitacji i chwały, gdyż na tej zasadzie zyskiwałyby ją wszystkie ofiary wewnątrzmafijnych porachunków.      
     Oczywiście można z Adamem Michnikiem polemizować – PiS nie czeka na katastrofę państwa, ale stara się przeciwdziałać kompromitacji państwa oraz objawom i skutkom jego słabości w różnych dziedzinach; jednak czy warto dyskutować z kimś, kto tak naprawdę tego typu stwierdzeniami zamyka pole wszelkiej debaty?

     Inna rzecz, że we własnych argumentach (a raczej epitetach) Michnik zaczyna się gubić; wydaje się, że jego tekściki pisane są doraźnie, a więc pejoratywy także padają doraźnie – w zależności od tego, kogo w danej chwili autor zamierza zdzielić polemicznym cepem. Bo oto równocześnie ukazał się wywiad, w którym Michnik zdyskwalifikował KPP-owców oraz komentarz (oświadczenie?) Michnika pod tytułem „Są też uczciwi endecy". Tamże przeczytać można było: „Przy oczywistych słabościach niemal wszyscy uważali, że RP jest wspólnym dobrem. Wyjątkiem byli ONR-owcy i stalinowscy komuniści. Ci chcieli państwo zdestruować i zastąpić totalitaryzmem na wzór Mussoliniego bądź Stalina". Egzegeta tekstów Michnika musiałby odnotować, że tym samym guru salonu wreszcie zanegował sens oksymoronicznego stwierdzenia „dobry komunista", uznając, że „źli" byli zarówno ci z KPP, jak i „stalinowscy". Porównanie Prawa i Sprawiedliwości do KPP Michnik powtórzył także w tygodniku „Wprost". 

Elektorat topnieje.

      Swego czasu trefnisie żartowali z autografu Adama Michnika wysłanego w kosmos, na jeden z księżyców Saturna – Tytana. Dzisiaj można jego działalność skwitować witzem, że sam naczelny „Wyborczej" niechybnie podążył w ślad za swoim podpisem. Jeden z tekstów-wykładów ogłoszonych w ostatnich latach przez Michnika nosił tytuł „Mowa pogrzebowa nad grobem IV Rzeczypospolitej", autor znów porównywał w nim tzw. projekt IV RP z Rosją Putina. Jeśli chodzi o mowy pogrzebowe – kilka pożegnalnych zdań należy się raczej Adamowi Michnikowi. Odszedł z grona poważnych publicystów, zasilił grono „pałkarzy" typu Kazimierz Kutz, Stefan Niesiołowski albo Roman Giertych. Z jedną różnicą: ten ostatni jest jeszcze w stanie szkicować jakieś projekty polityczne. Michnik niczego już nie nakreśli, walcząc z Kaczyńskim, jedynie odracza własny koniec. Bo jeżeli partia Jarosława Kaczyńskiego powróci do władzy, cóż pozostanie autorowi słynnych słów „Odpieprzcie się od generała"? Skoro cały zapas sztachet, cały zasób jadu – już zużył, czym jeszcze może się posłużyć? 

    W jednym z wywiadów zadeklarował: „Moją partią była Unia Demokratyczna czy Unia Wolności, które zniknęły z mapy. I dziś moja partia nazywa się »Gazeta Wyborcza«, nie mam innej partii". Raporty Związku Kontroli Dystrybucji Prasy – elektorat Michnika topnieje. Prometeusz chichocze cicho. Jest to teraz jego jedyny sposób wyrażenia niezgody na świat.

Cytaty z Michnika 

   Generał [Kiszczak] jest człowiekiem honoru. Gen. Kiszczak dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania. [Gen. Jaruzelski] Też.

Mnie wolno powiedzieć, że generałowie Kiszczak i Jaruzelski to ludzie honoru, bo ja byłem ich ofiarą. 


    I chcę powiedzieć, Wysoka Izbo, że w niektórych wystąpieniach, niestety także moich kolegów posłów z OKP, z przerażeniem usłyszałem ten ton, który słyszałem w prokuratorskich przemówieniach wtedy, kiedy sam siedziałem na ławie oskarżonych. Znam ten ton dobrze, bardzo się go boję... chcę powiedzieć, że w niektórych głosach, o czym mówię z bólem, usłyszałem coś, co bym nazwał antykomunizmem jaskiniowym. Jestem antykomunistą, mówiłem o tym wielokrotnie i chcę powiedzieć, że jako antykomunista tej jaskiniowości się boję. (...). W stanie wojennym po 13 grudnia i siedząc w kryminale, nie byłem aż tak odważny, żebym dzisiaj musiał być aż tak odważny.
     Miał być premierem z Krakowa, a w końcu jest przewodniczącym Związku Wypędzonych z Lufthansy.


Mogę żałować, że wielu moich znakomitych kolegów bez zastanowienia kandydowało do Sejmu. Gdyby się wcześniej zastanowili, to być może mielibyśmy dziś świetnego historyka, specjalistę od Indian peruwiańskich –     Antoniego Macierewicza, zamiast gorszącej afery z teczkami, być może mielibyśmy znakomitego mecenasa Jana Olszewskiego, miast gorszącej afery z kryzysem rządowym i rządu zajmującego się głównie dekomunizacją.
Nacjonalizm epoki postkomunizmu może mieć twarz nostalgicznego komunisty Miloševicia, postsowieckiego dyktatora Putina, postsowieckiego antykomunisty Orbána i Jarosława Kaczyńskiego – może mieć różne twarze.
Gdybym ja chciał redagować całą „Gazetę", to ona miałaby niewielką sprzedaż i podobne wpływy z reklam.


              Odpieprzcie się od generała !!!!!!!


Ja mam do południa jedno zdanie, a po południu drugie.
Jak się rozmawia z Anglikiem, to się rozmawia po angielsku. Jak z Rywinem, to po Rywinowemu. Znam knajacki język – spędziłem sześć lat w więzieniach i miałem gdzie się tego nauczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz